Wszystko złoto co się świeci, czyli krótka rozprawa o filmie „Wielki Liberace”

W roku 2013 mieliśmy premiery dwóch „wielkich” filmów- „Wielkiego Gatsby’ego” oraz goszczącego na ekranach polskich kin w grudniu „Wielkiego Liberce”. Oba przedstawiają świat sławy i pieniędzy, który tylko pozornie pozbawiony jest goryczy. Ukazują smutną prawdę o ludziach znajdujących się „na świeczniku”, którzy tak jak główny bohater filmu Stevena Soderbergha kryją przed innymi swoje sekrety i problemy by zaraz potem wyjść na scenę w eleganckim fraku, z doklejonym, śnieżnobiałym uśmiechem.

Świat Władzia Liberace, popularnego przez lata artysty estradowego (w tej roli genialny Michael Douglas), dla wszystkich jego fanów jest spełnieniem najskrytszych marzeń. Zdolny, niezwykle czarujący pianista ma wszystko- uwielbienie, popularność i mnóstwo pieniędzy, które chętnie wydaje na ekstrawaganckie stroje czy biżuterie. Robi to ogromne wrażenie na Scott’cie Thorsonie (równie świetny Matt Damon), o wiele młodszym nowo poznanym chłopaku, który przygotowuje się do zawodu weterynarza. Między mężczyznami od razu „iskrzy”. Istotną kwestią jest to, że rodzące się między nimi uczucie nie opiera się wyłącznie na sferze seksualnej- obaj szukają życiowej stabilizacji, bezpieczeństwa, chcą założyć rodzinę, której nigdy nie mieli. Ich związek można przyrównać do relacji ojca z synem- Scott, wychowywany przez rodzinę zastępczą widzi w Liberace (pieszczotliwie nazywanym „Lee”) rodzica i opiekuna. Sam pianista zawsze marzył o dzieciach, dlatego traktuje swojego kochanka jak swoją pociechę- dba o niego, chce przepisać mu cały spadek w testamencie, funduje mu drogie samochody czy stroje. Scott coraz bardziej „wchodzi” w świat swojego partnera- odkrywa w nim wiele bólu i cierpienia. Brak samoakceptacji, strach przed starością, ukrywanie swojej orientacji seksualnej, samotność czy chory perfekcjonizm- to główne problemyz jakimi boryka się tytułowy bohater filmu. Złote sygnety na palcach, dzieła sztuki na ścianach- otaczając się drogimi (i tandetnymi zresztą) przedmiotami Liberace chce stworzyć złudne poczucie szczęścia, które tak naprawdę zaznał dopiero w związku z młodym kochankiem.

W obrazie szczególną uwagę zwracają genialne kreacje aktorskie, kapitalna i bardzo szczegółowa dekoracja oraz muzyka. Wszystko to pozwala nam przenieść się do czasów świetności Króla Estrady. Ponadto dostajemy możliwość spojrzenia na tzw. społeczeństwo queer przełomu lat 70. i 80., które w tamtym okresie nie budziło jeszcze takiej tolerancji jak dziś.

„ Co za dużo to bajecznie”- takie słowa wypowiada Lee w finałowej scenie filmu. „Wielki Liberace” to jednak nie bajka, a gorzka opowieść o poszukiwaniu akceptacji i zrozumienia wśród innych, ale również w głębi samego siebie. To historia o pragnieniu bliskości, ciepła, stworzeniu rodziny, która uwolniłaby głównego bohatera od samotności.

Dodaj komentarz