Monthly Archives: Czerwiec 2014

Głośny krzyk niemych filmów

Obrazek

 

„Filmy mówione? Możecie napisać, że ich nie cierpię. One zniweczą najstarszą sztukę świata, sztukę pantomimy. One unicestwią wielkie piękno milczenia.”- deklarował w jednym z wywiadów Charlie Chaplin. Premiera pierwszego filmu dźwiękowego, czyli „Muzyka z Jazzbandu” w 1927r. wywołała ogromną sensację. Publika zachwycona tym, że może w końcu coś usłyszeć domagała się jak najwięcej dialogów, hałasów czy krzyków. Budziło to taką samą fascynację jak pędzący parowóz na pokazie braci Lumiere.  Początkowo ta rewolucja diametralnie obniżyła poziom sztuki filmowej.  Prof. Andrzej Werner, krytyk filmowy i literacki, wykładowca warszawskiej Akademii Teatralnej tak mówi o tym wielkim przełomie w kinematografii: „W momencie przejścia z bardzo rozwiniętego języka artystycznego kina niemego do kina dźwiękowego wielu twórców miało kłopoty i niechęć do robienia filmu dźwiękowego, bo on się wydawał o wiele mniej ciekawy obrazowo. W kinie dźwiękowym obraz był właściwie jedynym nośnikiem treści, emocji, tego wszystkiego co ważne w odbiorze. Natomiast później, kino dźwiękowe nie uwodziło tylko dźwiękiem, ale nauczyło się, żeby bardzo bogaty obraz wchodził w harmonię z dźwiękiem, żeby wszystko razem współgrało. A miał do tego jeszcze ten jeden, dodatkowy element.”.

Jak na kino „niemówione” zapatrują się współcześni widzowie? Z przeprowadzonej przeze mnie ankiety, w której udział brały osoby do 30. roku życia wynika, że aż 82% z nich widziało kiedyś film niemy. Najczęściej był on ściągnięty z sieci, bądź obejrzany w TV. Największą popularnością cieszą się dzieła z pod ręki Charliego Chaplina, „Podróż na księżyc” George’a Melies’a, „Nosferatu” Friedricha Wilhelma Murnau i „Pies Andaluzyjski” duetu Bunuel& Dali. W rankingu popularności reżyserów na szczycie bryluje Chaplin, za nim bracia Lumiere. Pozostałe pozycje przypadły m. in Louisowi Bunuel’owi, Sergiejowi Eisensteinowi czy Fritzowi Langowi. Ponad połowa badanych stwierdziła, że filmy nieme mogą być interesujące dla dzisiejszych odbiorców. Takie samo zdanie ma również Natalia Chojna, koordynatorka Akademii Filmu Polskiego w Warszawie: „Doświadczenie z Akademii Filmu Polskiego (organizowanej przez PISF) pokazuje, że zajęcia najwcześniejsze na których pokazywaliśmy „Pruską kulturę”, „Mogiłę Nieznanego Żołnierza” i „Mocnego Człowieka” cieszyły się dużą popularnością. Oczywiście, te filmy ogląda się inaczej niż te współczesne, trzeba zastosować „filtr odbiorczy”, przyzwyczaić się do tej konwencji. Natomiast jeśli człowiek ją zaakceptuje, to wtedy ogląda się to tak jak normalny film. No, chociażby „Mocny Człowiek” z muzyką Macieja Maleńczuka, to się widzom bardzo podobało.”

Kino nieme powoli wraca do łask. Dla nas, częstych gości multipleksów grających bardzo słabe ekranizacje z „Walką” lub „Bitwą” w nazwie (do tego w 3D…), filmy z początku XX. wieku są pewnego rodzaju rarytasem, czymś czego na co dzień nie możemy zobaczyć. Może stąd tak wielka popularność „Artysty”, triumfatora Oscarów 2012, który w niezwykle błyskotliwy sposób pokazuje nam nie tylko historię prawdziwej miłości, ale także przedstawia cudowne czasy Hollywood lat 20. A to wszystko bez użycia ani jednego słowa. I na tym właśnie polega magia kina niemego- przesłanie i emocje zostają „zamknięte” w ujęciach, świetle, mimice i gestach. Chyba trochę zatęskniliśmy do tamtych czasów, czyż nie?